czwartek, 5 września 2013

Test płynów micelarnych-Bioderma,Vichy,Ziaja

   Dziś zgodnie w wcześniejszą zapowiedzią test płynów micelarnych w których znajdzie się również mój ulubiony.Przyznam jednak,że trafić na ten swój naj wcale nie było tak łatwo biorąc pod uwagę ilość produktów na naszym rynku ale dzięki temu dziś mogę Wam co nieco napisać o kilku z nich.
Pod lupę wezmę płyn micelarny Ziaja Ulga,Bioderma Sensibo H2O,Vichy Purete Thermale 3 w 1 wszystkie przeznaczone dla skóry wrażliwej.
Od płynu micelarnego oczekuję przede wszystkim dobrego oczyszczania zarówno skóry jak i oczu.Nie do przyjęcia jest dla mnie efekt pandy,który jeden z testowanych płynów mi zafundował niestety.
Ale do rzeczy.

Ziaja Ulga

Za 200 ml płynu zapłaciłam około 9 zł.
Producent pisze o nim tak:
Dwufunkcyjny płyn micelarny do demakijażu i oczyszczania skóry wrażliwej.
Zapewnia bezpieczeństwo stosowania, działa jak kojący kompres, zawiera tylko niezbędne składniki receptury.
Preparat hypoalergiczny, bezzapachowy, 0% barwników, 0% parabenów, 0% alkoholu, minimalna bezpieczna ilość konserwantów, przebadany okulistycznie, testowany pod kontrolą dermatologiczną.

Wskazania: dysfunkcja skóry wrażliwej oraz nadwrażliwość oczu

Przyznam,że po ten produkt sięgnęłam skuszona jego ceną.Ponadto sam fakt,tego co pisze na opakowaniu producent brzmiało zupełnie nieźle.Nie zgłębiałam się w sklepie w jego skład i po prostu kupiłam.

Płyn jest bezbarwny,bezzapachowy...po prostu jak woda.
Ze zmyciem twarzy poradził sobie bez większych problemów ale oczy...to była jakaś totalna masakra.Nie jestem wrażliwcem i moje oczy nigdy takie nie były ale pod wpływem kontaktu z wacikiem nasączonym płynem zaczęły piec i szczypać.Po kilku zużytych płatkach,ogromnej ilości wylanych łez i mnóstwie niecenzuralnych słów wypowiedzianych przeze mnie oczy dalej nie były zmyte,bo tusz z rzęs zawędrował na skórę pod oczami,więc spoglądając w lustro oczom mym ukazał się miś panda z zaczerwienionymi ze wściekłości i podrażnienia oczami.
Zaczęłam się zastanawiać jak to jest,że coś co powinno być hipoalergiczne podrażniło oczy takiego twardziela jak ja.
Więc poszperałam trochę po necie,przeanalizowałam dokładnie skład i znalazłam winowajcę.To DMDM,który znajduje się na liście składników płynu micelarnego gdzieś pod koniec.Niby nic a jednak.Bo składnik ten będący konserwantem dopuszczonym w Polsce do używania w środkach kosmetycznych może wywoływać podrażnienie,przyspieszyć starzenie skóry a w skrajnych przypadkach wywołać raka.
Więc ja się teraz pytam co robi takie dziadostwo w płynie przeznaczonym dla skóry wrażliwej?Zaczęłam sie też zastanawiać czy aby napisy "przebadany okulistycznie i testowany pod kontrolą dermatologa" nie są tylko zwykłymi,nie mającymi nic wspólnego z rzeczywistością sloganami.

W mojej ocenie płyn micelarny Ziaja Ulga zasługuje na okrągłe 0 punktów.
Za podrażnienie moich oczu,za efekt pandy na nich i za skład,który nie ma nic wspólnego ze składem kosmetyków przeznaczonych dla skóry wrażliwej.
To oczywiście moja subiektywna opinia ale jeśli mieliście kontakt z tym płynem dajcie znać jak na Was zadziałał bo jestem ciekawa.



Bioderma Sensibo H2O

Producent na opakowaniu pisze o nim tak:
Płyn micelarny do skóry wrażliwej Sensibo H2O,Innowacja firmy Bioderma,delikatnie oczyszcza i skutecznie usuwa makijaż ze skóry twarzy i okolic oczu dzięki micelom,które pochłaniają brud i makijaż do swojego wnętrza.Aktywne składniki łagodzące zapobiegają podrażnieniom.Nie wymaga spłukiwania,nie podrażnia oczu,bez substancji zapachowych.

Płyn jest bezbarwny,bezzapachowy,chociaż mój nochal wyczuwa w nim coś dziwnego,tylko za cholerę nie potrafię tego zinterpretować.Nie jest bynajmniej to nic drażniącego czy nieprzyjemnego.
Płyn z makijażem naprawdę radzi sobie świetnie i w zawrotnym tempie.Bez jakiegokolwiek pocierania a skóra raz dwa jest czysta jak łza:-).Podobnie z demakijażem oczu Bioderma radzi sobie bez problemu,nie pozostawiając efektu pandy,do którego bynajmniej nic nie mam,byle tylko znajdował się gdzieś z dala od moich oczu.Bez szczypania,bez łzawienia,bez podrażnień.Makijaż twarzy,oczu i ust znikła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki,którą tym razem okazała się Bioderma Sensibo H2O.
Skóra po jej użyciu jest czysta,miękka i delikatna.
Jedynym minusem jest cena produktu.Bo za buteleczkę 250 ml zapłacimy około 50 zł.
Czasem jednak udaje mi się go upolować w promocji i ostatnio za  45 zł kupiłam dwie buteleczki po 250 ml więc w sumie 500 ml.

Oceniam jednak produkt i jego działanie a nie cenę więc bez najmniejszego wahania i z zupełnie czystym sumieniem Bioderma Sensibo H2O otrzymuje ode mnie maksymalnie 5 punktów i miano mojego ulubionego płynu micelarnego.Wielkie Brawa!


Vichy Purete Termale 3 w 1
Ostatnim testowanym ale bynajmniej nie ostatnim w efekcie jest płyn micelarny Vichy Purete Thermale  Kupiłam go przypadkiem,kiedy się okazało,że zabrakło mojej Biodermy.Normalnie za 200 ml tego płynu zapłacimy około 40 zł a,ze wtedy był w promocji zapłaciłam za niego 25 zł.
Kupiłam więc i powiem krótko;taki sobie.

Producent pisze o nim:

Testowany na skórze wrażliwej.
Odpowiedni również dla osób o wrażliwych oczach i noszących szkła kontaktowe. Nie zawiera alkoholu, mydła ani barwników. Naturalne pH. Formuła testowana, by minimalizować ryzyko podrażnień. Rozprowadzić na skórze przy pomocy wacika. Nie wymaga spłukiwania.
1. Oczyszcza
2. Usuwa makijaż
3. Łagodzi skórę twarzy
Zawiera wodę termalną z Vichy.Hipoalergiczny.

Płyn jak pozostałe jest bezbarwny.Wyczuwa się w nim delikatny zapach kwiatowy.W składzie jest fitofenol z róży,więc podejrzewam,że to on nadaje ten zapaszek.Tak się składa,że róże to ja lubię ale dostawać ale ich zapach w kosmetykach nie wiedzieć czemu mnie nie przekonuje.Znam jednak kilka zwolenniczek takich kwiatowych zapachów więc w dobie poszukiwań wśród płynów micelarnych i bezzapachowych Vichy akurat taki nie jest co oczywiście w mojej opini wadą nie jest.Bardziej interesuje mnie jego zmywania i w tym przypadku spisuje się całkiem nieźle.Nie zmywa on oczywiście oczu w tempie Biodermy ale dwa płatki spokojnie wystarczą na całkowite zmycie tuszu do zera.Mam jednak dziwne wrażenie,że wacik musi byc nasączony dośc mocno tym płynem w przeciwnym razie porusza się dośc tępo nim po skórze i w efekcie pociera co nie jest wskazane.Co ciekawe po jego użyciu mam wrażenie,że coś mam na skórze a po czasie zaczyna ona bardzo mocno ściągać.

Jak dla mnie szału nie ma więc daję mu 3 punkty za nieznośne uczucie ściągania i dziwne wrażenie brudnej skóry.

Podsumowując najlepiej sprawdziła się u mnie Bioderma,która nie tylko dobrze zmywa ale i pozostawia skórę w niezłej kondycji.Na drugim miejscu jest płyn micelarny Vichy,który ze zmywaniem problemu nie ma natomiast odrobinę wysusza.Na końcu jest Ziaja Ulga,która okazała się totalną klapą zarówno pod względem zmywania jak i faktu,że ten płyn nadaje się może do podłogi ale do wrażliwej skóry z pewnością nie.

A wy jakiego płynu używacie?




wtorek, 3 września 2013

Z cyklu zrób to sam czyli peeling kawowy.

   Jak już pewnie się domyślacie jestem lekkim eco świrem,dlatego też lubię sobie od czasu do czasu zafundować sobie kosmetyk własnej roboty.
Po pierwsze jest tańszy a po drugie bardziej naturalny i na tym w zasadzie najbardziej mi zależy.
Przerażają mnie długie tasiemce składników,które znajduję na większości produktów,dlatego też wychodzę z założenia,że jeśli coś mogę zrobić sobie sama to to robię.
Dziś na tapetę biorę mój ukochany peeling kawowy,którego sposób przygotowania jest prosty jak linijka.

Do przygotowania peelingu kawowego potrzebujemy:
-zmieloną kawę
-oliwa z oliwek,którą można zastąpić zwykłą oliwką dla dzieci lub olejek do masażu.Przerobiłam wszystkie opcje i uważam,że zwykła oliwa z oliwek jest najlepsza.
Ilość poszczególnych składników zależy od tego ile chcemy sobie wyprodukować peelingu.Nie polecam oczywiście robienia sobie go na zapas.
 

Składniki mieszamy ze sobą do uzyskania gęstej,papkowatej konsystencji a później już rozkoszujemy się cudownym peelingiem,którego zapach mnie za każdym razem powala.
Skóra po użyciu peelingu własnej roboty jest gładka,miękka i idealnie nawilżona dzięki obecności oliwki a drobne ziarenka kawy doskonale wygładzają. Zapach kawy,który jeszcze na chwilę zostaje na naszej skórze przypomina nam naszą kawową rozkosz.

I co spróbujecie zrobić sobie takie kawowe cudo?
A może już robicie?



poniedziałek, 2 września 2013

Pielęgnacyjne SOS skóry po lecie.

   Wakacje się skończyły a my spoglądając w lustro nagle dostrzegamy,że skóra stała się sucha i szorstka.Kolejne wnikliwe wpatrywanie się uświadamia nam,że z wakacji wróciliśmy z przebarwieniami i większą ilością zmarszczek.W tym momencie też pryska wakacyjny czar bo wraz z wrześniowym deszczykiem my musimy zatroszczyć się o skórę aby wróciła jak najszybciej do swojej świetności i zachwycała gładkością i jędrnością.Nie ma jednak co załamywać rąk bo właśnie wrzesień to dokonały czas na regenerację skóry po lecie.
Na początek intensywne nawilżanie to priorytet tym bardziej,że promienie słoneczne wysuszają skórę.Nawilżona skóra również dłużej zatrzymuje opaleniznę,więc jeśli jeszcze jesienią chcesz mieć piękny brązowy odcień skóry-nawilżaj ją.

 
Najlepszym rozwiązaniem będzie zainwestowanie w krem nawilżający z ceramidami i kwasem hialuronowym.Ceramidy niczym małe transporterki przeniosą w głąb naszej skóry składniki odżywcze a kwas hialuronowy jak wiadomo to doskonały składnik nawilżający.
My jednak często popełniamy z kremami taki błąd,że uparcie wierzymy,że to co działało idealnie latem zadziała i jesienią.Nic bardziej mylnego,tym bardziej,że skóra nasza szybko przyzwyczaja się do kosmetyków pielęgnacyjnych i po jakimś czasie nie działają one na naszą skórę w takiej mierze,jak wcześniej,nie wspominając już o tym,że jesienią zapotrzebowanie naszej skóry jest inne niż latem.Pamiętajmy jednak,że każdy krem ma być dostosowany zarówno do rodzaju jak i wieku skóry.


    Kolejnym krokiem w pielęgnacji domowej po lecie jest stosowanie peelingów,które delikatnie usuną obumarłe komórki naskórka a ponad to znakomicie przygotują ją do wchłaniania wszelkich składników odżywczych zawartych w kremach i maseczkach.Oprócz szerokiej gamy gotowych peelingów dostępnych w sklepach możemy spróbować samemu przygotować sobie peeling kawowy.
Taki peeling nie tylko wspaniale wygładza ale i pobudza swoim bajecznie kawowym zapachem.
Jesienią w dalszym ciągu nie zapominamy o delikatnej skórze wokół oczu,która teraz jeszcze bardziej potrzebuje nawilżenia po długich słonecznych kąpielach,dlatego też w dalszym ciągu nawilżamy ją i odżywiamy przy pomocy kremów pod oczy.Modne ostatnio stało się używanie serum pod oczy należy jednak pamiętać,że jego konsystencja jest lżejsza niż kremu przez co duża jego cześć ulega wyparowaniu co nie dzieje się w przypadku kremu,którego gęstsza formuła zabezpiecza produkt przed tym.
Bardzo dobrym pomysłem jesienią są maseczki,które nie tylko intensywniej działają niż wszelakie kremy ale też pozwalają na chwilę odprężyć się i podarować naszej skórze odrobinę czułości.
Najlepszą porą na maseczkę jest wieczór,kiedy nasza skóra intensywnie się regeneruje a składniki w maseczce mają większą siłę działania.Peeling wykonujemy zawsze przed nałożeniem maseczki.Pamiętajmy jednak,że po użyciu peelingu konieczne jest stonizowanie skóry w celu przywrócenia prawidłowego ph skóry. 
W przypadku przebarwień sprawa nie jest już jednak tak prosta.Można w domu stosować preparaty rozjaśniające przebarwienia ale często produkty te są zbyt słabe a i tradycyjna maseczka z ogórka na niewiele się zda.
W tym przypadku najlepsze będzie udanie się do gabinetu kosmetycznego,gdzie kosmetyczka dostosuje do naszej skóry najlepszy sposób na usunięcie nie chcianych plam.Bardzo często najlepszy efekt przynosi  peeling na bazie kwasy glikolowego,który głęboko penetrując naszą skórę doprowadzi do znacznego rozjaśnienia lub całkowitego pozbawienia zmian pigmentacyjnych.Na taki zabieg właśnie jesień jest najlepszą porą roku.
Stosując się do tych wszystkich sposobów domowej pielegnacji po lecie z pewnością nasza skóra znów odzyska dawny blask i świeżość.Zmarszczki zostaną wygładzone a dotąd szorstka skóra stanie się znów gładka i miękka.Dzięki temu i nasza opalenizna tak starannie dopracowywana latem na dłużej pozostanie z nami i będzie przypominać nam wakacyjne słońce.


niedziela, 1 września 2013

Yasumi i maseczkowe cudo!

Obiecałam więc słowa dotrzymuję i już do Was na klawiaturze nowy post wystukuję.
He he he poetka ze mnie co?
Jak ostatnio już pisałam wraz z pudełeczkiem Glossybox dotarła do mnie ekspresowa maseczka shakerowa STEM CELLS EXPRESS SHAKER MASK

Producent o niej pisze tak:
Maska shakerowa z komórkami macierzystymi z jabłoni szwajcarskiej, przeznaczona do każdego rodzaju cery. Komórki macierzyste z jabłoni szwajcarskiej chronią ludzkie komórki macierzyste i odbudowują zniszczoną z wiekiem strukturę skóry. Silnie regenerują, liftingują, zwalczają oznaki i opóźniają proces starzenia się komórek skóry, pozostawiając młodzieńczy wygląd i witalność. Sorbitol intensywnie nawilża skórę, wiąże wodę na powierzchni naskórka i ogranicza jej parowanie, podnosząc poziom nawilżenia. Wygładza drobne zmarszczki, a także zapobiega wiotczeniu skóry.
Maska zalecana szczególnie do cery zmęczonej i wymagającej intensywnego odżywienia.

Przyznam,że z lekkim oporem podeszłam do tego dziwadła,które początkowo było proszkiem a w połączeniu z wodą i wymieszaniu w shakerze miało stac się maseczką.Dotąd shaker kojarzył mi się tylko z pysznymi drinkami serwowanymi przez przystojnych z reguły barmanów a tu proszę...niespodzianka.

Zastosowanie produktu

"Wlej do shakera 60 ml wody o temperaturze 20°C, wsyp zawartość saszetki i nałóż wieczko shakera. Wytrząsaj szybko i energicznie przez około minutę do otrzymania jednorodnej pasty. Maskę nałóż natychmiast na wybrany obszar. Pozostaw na skórze przez 10 minut i zmyj. Możesz zastosować ulubiony krem.

Problem miałam z wodą bo dołączony shaker owszem miał miarkę ale temperatury wody mierzyć mi się nie chciało więc nalałam letniej.Jakoś zawsze mam problem z określaniem temperatury wody więc wydaje mi się,że lepiej by było gdyby producent napisał po prostu woda ma byc zimna albo letnia a tak to kombinuj czy utrafisz z ciepłotą bądź zimnotą wody.Mnie się udało więc gdybyście się skusili na zakup tego cuda to powtarzam,że woda ma być letnia.



Po wymieszaniu proszku z wodą w shakerze i krótkiej zabawie w barmana powstaje coś co mnie osobiście przypomniało konsystencję trochę gęstszego kisielu.Pachniało równie pysznie jak on jabłkiem.
Nie,nie nie zjadłam ale wąchała,wąchałam i nawąchać się nie umiałam.




Kiślowe coś co było maseczką nałożyłam na twarz.Konsystencja była na tyle gęsta,że nie zjeżdżała z twarzy a po jakimś czasie miałam wrażenie,że maseczka jeszcze trochę zastygła.Zdjęcia nie dodam bo wyglądałam co najmniej dziwacznie.Lekko zielonkawy kolor maseczki nijak mi jednak urody nie dodaje ale zobaczymy jaki będzie efekt po zmyciu.
Maseczka przyjemnie chłodziła skórę więc idealna też dla osób ze skórą naczynkową a zapach to prawdziwa poezja.
Po upływie 10 minut większą część kisielu zdjęłam ręcznikami papierowymi a resztę zmyłam wodą.Przyznam nie lubię zmywać maseczek takiej żelowo-kiślowej konsystencji ale jak się okazało efekt wynagrodził małą niedogodność.


Skóra po zmyciu była nie tylko idealnie nawilżona i odżywiona ale także cudnie miękka i gładka.Pojedyncze wypryski z mojego czoła,które każdego dnia straszyły mnie w lustrze zniknęły a zmarszczki jakieś takie też mnie widoczne.No przyznam,że opłaciła się zabawa w barmana.

W skali od 0-5 punktów maseczce spokojnie z czystym sumieniem przyznaję punktów 5 więc bingo,nareszcie coś co mnie zachwyciło.

Cieszę się,że mogłam wypróbować maseczkę na własnej skórze i poznać jej działanie.Mój początkowy sceptycyzm był zupełnie nieuzasadniony a maseczka spisała się pod każdym względem wyśmienicie.
Pozytywnie mnie zaskoczył również skład maseczki,który nie był jakimś długim tasiemcem składników a osobiście uważam,że im mniej chemii tym więcej natury.

Maseczkę możecie kupić tutaj: http://yasumi.eu/984-stem-cells-express-shaker-mask-.html
Kosztuje około 19 złoty a 15 gramowe opakowanie to jedno nałożenie wystarczające zarówno na twarz jak i na szyję.

I co? Zdecydujecie się?



piątek, 30 sierpnia 2013

GLOSSYBOX czyli sierpniowy pocałunek słońca

Od jakiegoś czasu stałam się wielką fanką Glossybox.

tutaj link dla tych,którzy nie wiedzą,nie kojarzą albo z jakiegoś powodu zapomnieli:-)

http://www.glossybox.pl/






Uwielbiam tę chwilę,kiedy do drzwi puka kurier i przekazuje mi najbardziej niespodziewane z pudełeczek a kiedy je otwieram czuję się jakbym znów miała kilka lat.
Bądź co bądź to se ne vrati ale ta chwila mogłaby trwać wiecznie.
W sierpniu moje małe zaczarowane Glossybox nazwane teraz Pocałunkiem słońca zawierało:


ANATOMICALS SPRAY MISTY FOR Me-mgiełka do twarzy-to w Polsce póki co nie do kupienia
AUSSIE MIRACLE MOIST SHAMPOO-jak się okazuje ten szampon  to nowość w Polsce
AUSSIE 3 MINUTE MIRACLE RECONSTRUCTOR-odżywka do włosów.Kolejna nowość
AVON TUSZ DO RZĘS MEGA EFFECTS-i znowu nowość.Ten tusz mnie początkowo przerażał ale efekt faktycznie niezły.Muszę się zabrać i zrobić post o nim.
YASUMI EXPRESS SHAKER MASK+SOFT SHAKER-maseczka shakerowa,w której się zakochałam.Warta każdej złotówki.
GLOSSYBOX PREZENT a jest nim pędzel do bronzera i różu.Tego nigdy za wiele.


O maseczce Yasumi napiszę następnym razem ale muszę przyznać,że efekt piorunujący no i już czekam czym zaskoczy mnie wrześniowe pudełeczko pełne kosmetycznych niespodzianek.


czwartek, 29 sierpnia 2013

Delia Bio Base czyli historia o tym,jak przypadek pozwolił mi odnaleźć kolejny dobry polski produkt.

Od jakiegoś czasu jestem w posiadaniu bazy rozświetlającej DELIA Bio Base pod makijaż.
Kupiłam ją zupełnie przez przypadek,kiedy to moja ukochana Cashmere zakończyła swój żywot a w sklepie jak na złość była tylko Delia.
Cena jak na Delię wydała mi się zdecydowanie przesadzona ale jak się nie ma co się lubi...to wiadomo.



                                                                                                                                                           
A oto co pisze producent na opakowaniu:

Baza pod makijaż Free Skin została opracowana specjalnie z myślą o zdrowej, pięknej cerze. Delikatna formuła Free Skin nie blokuje porów i umożliwia oddychanie komórek skóry, dzięki czemu skóra uzyskuje świeży, naturalny i zdrowy wygląd.
Unikatowe połączenie składników aktywnych, gwarantuje rewelacyjny efekt:
- drobinki Prestige Shine zapewniają piękne rozświetlenie skóry,
- Hydromanil intensywnie nawilża,
- Velvet Skin absorbuje nadmiar sebum.
Baza doskonale rozprowadza się na skórze pozostawiając ją aksamitnie gładką i intensywnie rozświetloną. Stanowi bardzo dobry podkład pod makijaż, przedłużając jego trwałość.

Często się jednak zdarza(a szkoda),że producent niestety albo nie chcący mija się z prawdą(wątpliwe) albo po prostu wypisuje na opakowaniu coś co nijak ma się z prawdą.
W tym jednak wypadku tak się nie stało.

Baza ma lekko różowy odcień,który po nałożeniu na skórę daje delikatny efekt rozświetlenia.Ma lekką konsystencję w związku z czym nakłada się ją bez większego wysiłku.Po nałożeniu chwilkę należy odczekać przed nałożeniem podkładu.Ta chwilka to około 3 minut w przeciwnym razie baza w połączeniu z podkładem zacznie się zwijać.Pchnie przyjemnie,delikatnie a to w przypadku kosmetyków do pielęgnacji twarzy jest istotne zwłaszcza dla alergików.
Efekt,który opisuje producent faktycznie zostaje osiągnięty bo skóra jest wyraźnie rozświetlona i nawilżona.
Jedyne wątpliwości mam co do absorbcji serum ponieważ przy tłustych partiach skóry ta wciąż się delikatnie błyszczy.
Na suchej skórze sprawdza się idealnie.
Po tym jak baza wniknie w skórę nie ma jednak efektu idealnie gładkiej skóry(a szkoda bo to ją różni od słynnej bazą Cashmere firmy Dax Cosmetics,którą uwielbiam zresztą)
 Dzięki bazie Delia Bio Base makijaż nie wymaga poprawek przez około 8 godzin w przypadku skóry suchej.Po upływie tego czasu skóra zaczyna się błyszczeć a makijaż powoli ulega zcieraniu.

W mojej opinie baza jest godna polecenia.Nawet te 20 zł na nią wydane,które jeszcze przedtem wydawały się zbyt wygórowaną ceną teraz uważam za stosowne.

W skali od 0-5 punktów baza otrzymuje:
-konsystencja-5 punktów
-rozświetlenie-5 punktów
-nawilżenie-5 punktów
-absorbcja serum przy skórze tłustej -3 punkty
-gładkośc-3 punkty
-trwałośc-4,5 punktów
-ogólnie 4,5 punktów

wielkość:55 mi
cena:około 20 zł


Tak na marginesie to pojemność bazy mnie przeraża zwłaszcza,że lubię od czasu do czasu kupić nowy skarb do moich kosmetycznych zasobów.W razie znudzenia podzielę się nią z siostrzenicą.Eta czekaj zatem!
Jak się okazuje i tym razem sprawdza się powiedzenie"Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło".



 


środa, 28 sierpnia 2013

Na dobry początek!

I stało się!
Właśnie dziś na krótko przed oficjalnym dniem blogera i ja stawiam w tym kierunku swoje pierwsze nieśmiałe kroki.
Kosmetyczny  blog to nie przypadek zwłaszcza,że z zawodu jestem kosmetyczką.Dziś już rozumie dlaczego coś co robimy z pasją nie jest pracą,bo właśnie tak się dzieje ze mną.
Każda godzina spędzona w moim kosmetycznym świecie jest zupełnym odreagowanie i jednocześnie zapomnieniem o wszystkich sprawach toczących się dookoła.
Spokojnie mogę nazwać się zatem szczęściarą!
Mam nadzieję,że ten blog będzie nie tylko dla mnie fascynującym przeżyciem ale i znajdę dookoła siebie tych,którzy z równym zamiłowaniem będą tu zaglądać.
Zatem ogłaszam wszem i wobec,że blog Kosmetyczny świat panny Maj uważam za otwarty.



Martyna